środa, 4 czerwca 2014

Do dwóch razy sztuka...

Witajcie,

Bardzo nie lubię robić dwa razy tego samego, ale czasem po prostu trzeba. Po bezskutecznej walce z techniką zdecydowałam zacząć "od początku". 

Chciałabym stworzyć bloga o tym co mnie interesuje, absorbuje i sprawia, że życie nie jest nudne. Niestety znaczna część zgromadzonych materiałów przepadła bezpowrotnie w chwili śmierci twardego dysku, ale postaram się by mimo to wiernie odtworzyć historie, które chciałam Wam przekazać.

Na początek o mnie.
Jestem żoną, matką i kolekcjonerką.
Kocham basset houndy. Psy tej rasy są moją wielką fascynacją. Z pasją kolekcjonuję pocztówki z bassetowymi wizerunkami i mogę się pochwalić kolekcją sięgającą bez mała tysiąca sztuk.

Blog ten chciałabym jednak poświęcić lalkom-staruszkom, które zawładnęły moim sercem, umysłem i domem. Jak większość kolekcjonerów starych lalek, tak i ja ma problem z wyznaczeniem granic swojej kolekcji. Tak więc jestem "mamą" dla ponad stuletnich biskwitowych arystokratek, jak i dla celuloidowych lalek z PRL-u. Jedne są tak urocze, że imię dla nich samo wpadło do głowy i już tam zostało. Inne w żaden sposób nie chcą zdradzić swojego imienia, więc nie uszczęśliwiam ich na siłę. Są lalki o których po prostu marzyłam i musiałam je mieć za wszelką cenę. Są też takie, które przybyły z ciekawości lub wykorzystały okazję.  Ale... jest też panna, która trafiła do mnie przez zupełny przypadek i roztrzepanie. Fascynująca Gertruda o której na pewno Wam napiszę.

Dziś by już nie przynudzać zaprezentuję lalkę, którą chciałam i musiałam mieć. Przeczarowną pannę od Theodora Reinke. Ta 40centymetrowa panna, kupiona na naszym rodzimym portalu aukcyjnym sprawia mi swoim jestestwem mnóstwo radości i satysfakcji. Od początku było oczywiste, że ma na imię Lucynka czyli Lusia i że musi koniecznie mieć sukieneczkę charakterystyczną dla lat 40tych minionego wieku. 

Oto Lusia.


  Zdjęcie z aukcji.


A tu już moja Lucynka w sukieneczce mojego projektu i wykonania.
 Ciągle zastanawiam się czy nie powinna jednak mieć na loczku białej lub czerwonej wstążki. Jak sądzicie?





I sukienka w trakcie tworzenia. 
 

Miłego wieczoru.



8 komentarzy:

  1. Witam i już się cieszę na fantastyczne lalkowe skarby:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka piękna Lusia :)
    Bez kokardki wygląda bardzo dobrze, ze słodkiego bobo zmieniła się w uroczą panienkę, która chyba lubi skakać po drzewach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i dziękuję za podpowiedź. Lusia zostaje bez kokardy :-)

      Usuń
  3. Piękna lala! Super, że jesteś! Pisz i rób dla nas - lalkomaniaczek - dużo fotek :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również witam dumną posiadaczkę Szrajerki :-) Mam nadzieję, że poradzę sobie z fotografowaniem, bo to akurat moja bardzo słaba strona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje fotki nie są złe! Na pewno sobie poradzisz :)

      Usuń
  5. do tego marynarskiego stylu pasowałby niewielki np. czerwony kapelutek lub zupełnie na przekór - przaśny wianek - wszak biega po rosie, czyż nie...?

    OdpowiedzUsuń