wtorek, 5 stycznia 2016

Piotruś i Paweł w jednym stali domu...

 

W jednym domu, na jednej kanapie 
zasiadło dwóch łobuziaków i głośno domagają się zdjęć.
Oto wyniki naszej zabawy.
 






Piotruś nie posiada sygnatur, ale wizualnie pasuje do częstochowskich lal z lat 50tych
 i niech tak zostanie, bo  kocham polskie celuloidki :-)
Ma 60cm wzrostu i jest śliczną lalką mimo widocznego uszkodzenia .

Z taką wesołą, pyzatą buzią równie dobrze mógłby być dziewczynką :-)




 Piotruś ma pięknie wmodelowane włoski.




Drugim łobuziakiem jest Pawełek.
Pawełek ma 58cmwzrostu, asymetrycznie wymodelowane rączki, 
które nadają lalce dziecięcej realności i dynamiki. 
No i wgnieciony nosek, 
który kiedyś postaram się wypchnąć metodą podpowiedzianą przez Szarą Sowę.

Pawełek jest wytworem częstochowskiej fabryki i tylko dlatego go kupiłam. 
Ma specyficzny typ "urody", do którego mimo starań jakoś nie mogę się przekonać.
Kiedyś na pewno postrzegany był jako bardzo ładna, realistyczna lalka,
dlatego cieszę się, że mam go w swojej kolekcji.








Obaj panowie dostali gotowe ubranka z SH.
Niezbyt wyszukane, bo moje walizki cierpią na brak "męskiej" odzieży.





Miłego wieczoru :-)

15 komentarzy:

  1. ja również lubię wmoldowane włoski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wmoldowane włosy lubię za to, że wystarczy nawilżana chusteczka ;-)

      Usuń
  2. Paluszek też napraw w sposób, który prezentowałam przy naprawie Lilki. Kilka warstw chusteczek namoczonych w Magiku powinno załatwić sprawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia robione były jeszcze przed publikacją Pani postu, bo pewnie pokusiłabym się o eksperyment. Za to testowałam zmodyfikowany patent kilka dni temu przy klejeniu szklanego oka. Co prawda użyłam wikolu i chusteczki kleiłam od środka, a tylko brakujące elementy wypełniłam naklejowanymi skrawkami chusteczki. Naprawę uważam za bardzo udaną. Oczko zostało uratowane :-)
      Czy chusteczki powinnam kleić na celuloid, czy jakoś je umieścić w dziurze (zapchać ją ?)i dopiero przeciągnąć klejem ? Do podmalowania użyć akryli czy np.plakatówki i czy efekt finalny lakierować?
      Ciekawe czy taka metoda sprawdziłaby się też przy naprawie nosa, bo "powypadkowych" lalek u mnie dostatek:-)

      Usuń
    2. Zacznę od końca. Mocno mi się zdaje, że Manhamana robiła także nos. Ja dziurę robiłam następująco. Zrobiłam z chusteczek i Magika papkę, bardzo ścisłą, z niej zrobiłam kulkę i delikatnie włożyła do dziurki, żeby trochę wystawała. Potem kawałeczki chusteczki nasączone klejem naklejałam na wierzch, Po wyschnięciu troszkę przeszlifowałam papierem drobnoziarnistym. Do malowania użyłam akryli, ale myślę, że plakatówka i bezbarwny lakier też dałyby radę.

      Usuń
    3. Dziękuję. Będę próbowała. Najpierw na nogach, bo tych kilka mam, a jak się nie uda to zawsze będzie można nałożyć skarpetkę na nieudaną naprawę:-)
      O nos pytam, bo mam uroczego łobuziaka Franka, który gdzieś rozbił nosek i trochę mi go żal :-)

      Usuń
  3. Obydwaj sa przeslodcy!!!A ten co ma te dwa sliczne zabki juz skradla moje serce <3 <3 Co chcesz od ubranek??? Sa super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, że lalka z niego ładna. Całkiem realny, kilkumiesięczny chłopczyk. Cieszę się, że udało mi się go pozyskać. Niestety do moich ulubionych nie należy. Jakoś tak :-/
      Ubranka powinnam trochę przerobić, ale zdecydowanie wolę szyć od podstaw niż pruć, zmniejszać, wdawać, robić zakładki i kombinować. Może kiedyś się doczekają. Grunt, że nie siedzą z gołymi tyłkami :-)

      Usuń
  4. Piękne chłopaki !!!!! U mnie takie cuda na razie są niestety w strefie marzeń :( ale cieszę się niezmiernie jak mogę sobie po podglądać u innych :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie miłośniczkę psów :-)
      Mamy mieszańca shih tzu z yorkiem (na szczęście yorka w niej niewiele) Te małe tybetańskie kudłacze, to rasa bliska również mojemu sercu.

      Mogłabym wszystkich zanudzić historiami jak marzy się o pewnych lalkach i jak te marzenia spełniają się (najczęściej :-) nieoczekiwanie. O ilu z moich lalek myślałam jak o nieosiągalnym Złotym Gralu... A ile jeszcze mogę sobie jedynie pooglądać u innych... :-)
      O tym jak na pierwszą Marseillkę wyprzedałam złotą biżuterię, ale moment, w którym przyszła i wyjęłam ją z pudełka był bezcenny... Dziesiątki lalkowych historii już za mną :-)
      Ważne, że masz marzenia,a ich realizacja to zawsze tylko kwestia czasu. Wiem co piszę :-)
      Pozdrawiam serdecznie i życzę spełnienia wszystkich "lalkowych" marzeń :-)

      Usuń
    2. Mam kompletnego bzika na punkcie shih tzu od baaaaardzo dawna :) Kiedyś miałam trzy panienki na raz i żeby nie było nieporozumień nie były rozmnażane, były tylko do kochania :) Teraz mam 14 miesięczna Zuri bielutką jak śnieg :)
      Mam nadzieję, że Twoje słowa okażą się prorocze :)

      Usuń
    3. Shih tzu mają wspaniały charakter. Zdecydowanie lepszy niż york. Nie rozumiem. Rodzice mieli kiedyś sunieczkę Toffi. Potem kupili sobie yorka, więc mam porównanie.
      Nasza Pyzia jest z "oddam" i jest kochana :-)

      Usuń
  5. Śliczne:)) Na razie dla mnie poza zasięgiem:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci szybkiej realizacji zamarzenia o celuloidowych lalkach :-)
      W tajemnicy zdradzę Ci, że i w Twojej kolekcji wypatrzyłam kilka plastikowo/gumowo/celuloidowych lalek, które rozpaliły moją chęć posiadania. Masz urocze kewpie i porcelanowe googly eyes dolls. Nie wspomnę o malutkiej Inge, którą gdy tylko zobaczyłam na Twoim blogu musiałam posiadać. Wyszukałam, kupiłam i dostałam ... ze strzaskaną główką, bo sprzedawca włożył ją gołkiem do bąbelkowej koperty :-( Masz mnóstwo wspaniałych mebelków i mini bibelotków, które oglądam z zachwytem, zazdrością i odrobiną tęsknoty. Fajnie, że jest takie miejsce, gdzie mogę sobie na te skarby chociaż popatrzeć :-)
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń